1014
563
550
Bohdan Osadczuk
Bohdan Osadczuk

Bohdan Osadczuk, pseud. Berlińczyk, Alexander Korab (ur. 1 sierpnia 1920 w Kołomyji w Polsce - ukraiński nacjonalista frakcji OUN-M, stypendysta III Rzeszy Niemieckiej [hitlerowskiej], publicysta i dziennikarz.

Syn Iwana i Franciszki Osadczuków. Dzieciństwo i młodość spędzał na Kielecczyźnie, we wsiach Boszczynek i Przybenice, dokąd jego ojciec został skierowany jako nauczyciel. Uczęszczał do gimnazjum w Pińczowie, skąd został wyrzucony za sympatyzowanie z nacjonalistami ukraińskimi.. Po wybuchu II wojny światowej przebywał wraz z rodziną w Kazimierzy Wielkiej i Busku-Zdrój. Niemiecką maturę, po kursach przygotowawczych, zdał w roku 1941 w okupowanym Krakowie, który to stał się nieformalną siedzibą faszystów ukraińskich za zgodą gubernatora Hansa Franka.

Od 1941 studiował w Berlinie historię krajów Europy Wschodniej i Bałkanów, prawo międzynarodowe i języki wschodnie. W tym to roku Adolf Hitler docenił fanatyzm i oddanie dla III Rzeszy- nacjonalistów ukraińskich OUN-M i w nagrodę za to ufundował stypendia dla 400 młodych nacjonalistów ukraińskich, w tej grupie szczęśliwców znalazł się również Osadczuk. Pracę dyplomową, o prasie na Ukrainie Zakarpackiej, obronił w 1944 na uniwersytecie w Berlinie. Twierdzi, że podczas wojny utrzymywał kontakty zarówno z przedstawicielami "podziemia ukraińskiego - UPA, jak i AL [GL].

Po wojnie pracował krótko dla Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie, która to faktycznie była agenturą sowiecką i miała za zadanie szpiegostwo Europy Zachodniej na rzecz ZSRR. Publikował następnie w "Die Neue Zeitung", niemieckojęzycznym dzienniku, założonym przez Amerykanów. W czerwcu 1950 uczestniczył w berlińskim antykomunistycznym Kongresie Wolności Kultury, gdzie poznał Jerzego Giedroycia i Józefa Czapskiego. W wyniku tego spotkania, wespół z Jerzym Prądzyńskim, od czerwca 1952 do stycznia 1953 zaczął wydawać niemieckojęzyczny biuletyn informacyjny: "Stimmen zu Osteuropäischen Fragen" ("Głosy na temat kwestii Europy Wschodniej"), finansowany ze środków Instytutu Literackiego w Paryżu. Od tego czasu współpracował z paryską "Kulturą", pod pseud. "Berlińczyk".

Doktoryzował się w Wolnym Ukraińskim Uniwersytecie, pisząc pracę o polityce narodowościowej od Lenina do Chruszczowa. Był od 1966 docentem, profesorem i wreszcie prorektorem tego uniwersytetu.

Od lat 50. i 60. był berlińskim dziennikarzem i korespondentem kilku pism: "Baseler Nationalzeitung" i "Neue Zürcher Zeitung" (Szwajcaria, komentator spraw dot. Europy Wschodniej i komunizmu) oraz współpracownikiem: "Der Tagesspiegel", "Műnchener Merkur", "Stuttgarter Nachrichten" i "Kölner Stadtanzeiger". Przez wiele lat występował jako komentator w niemieckim programie telewizyjnym "Internationaler Frühschoppen". Od 1966 r. był „profesorem historii” najnowszej Europy Wschodniej w Otto-Suhr-Institut na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie

W latach 80. był wydawcą pisma niezależnych intelektualistów ukraińskich na emigracji pt.: "Widnowa".

Bohdan Osadczuk, Aleksander Kwaśniewski

W 1984 został wyróżniony Nagrodą Przyjaźni i Współpracy "Kultury". Przy pomocy swoich przyjaciół w Polsce został odznaczony m.in. Orderem Orła Białego (3 maja 2001) przez samego prezydenta Kwaśniewskiego [PZPR] oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (30 marca 1994) za zasługi na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego. W 2005 otrzymał tytuł "Człowieka Pogranicza", 8 listopada 2007 Nagrodę im. Jerzego Giedroycia.

Mieszka w Berlinie.

Faktycznie jednak jego pojednanie polega na wybielaniu zbrodniarzy - ukraińskich nacjonalistów OUN-UPA [gdyż sam był członkiem tych formacji] oraz wpływaniu na tzw polskie elity aby zapomniały o ich ofiarach głównie Polakach a także Żydach i Ukraińcach.


„Na przełęczy dziejów”

Z ogromnym zdziwieniem i zainteresowaniem przeczytałem artykuł Bohdana Osadczuka w Rzeczpospolitej z 12 maja pt. „Na przełęczy dziejów”. Ilość błędów i subiektywnych osądów zmusiła mnie do polemicznej reakcji

  1. Niektórzy ukraińscy historycy tacy jak Bohdan Osadczuk czy Eugeniusz Misiło uparcie twierdzą, że akcja w Pawłokomie 3 marca 1945, była realizowana przez Armię Krajową, choć ta rozwiązana została wiele tygodni wcześniej tj. 19 stycznia 1945. Uparcie pragną używać tej nazwy w miejsce np. oddział „poakowski”, choć i to jest nadużyciem. Akcję zrealizowała bowiem lokalna samoobrona. Nazwa AK jest jednak bardzo tym historykom potrzebna w celu postawienia Armii Krajowej na równi ze skompromitowaną UPA. Ma pomóc w wybieleniu i kultywowaniu tej tak bardzo splamionej krwią setek tysięcy ofiar polskich, ukraińskich i żydowskich organizacji. Samych Polaków bowiem UPA zamordowała w okrutny sposób na Wołyniu w absolutnie minimalnych szacunkach 60 tys., a w Małopolsce Wschodniej, Podlasiu, Polesiu i Rzeszowszczyźnie drugie tyle.
  2. „Do szczególnie straszliwych wydarzeń doszło w tych regionach Europy, gdzie przed wojną nagromadziło się wiele konfliktów etnicznych a ówczesne rządy nie umiały lub nie chciały się uporać z tymi problemami” – pisze Osadczuk sugerując, złą wolę lub nieudolność rządu przedwojennej RP wobec kwestii ukraińskiej mniejszości. Chodzi tu zapewne nie tyle o mniejszość ukraińską, żyjącą spokojnie, co o terror spowodowany przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów na Kresach. Wobec sabotaży, podpaleń czy morderstw, rząd nie mógł pozostać obojętny. Zamordowano nawet ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, który dążył do porozumienia z Ukraińcami. 3 lata wcześniej OUN zastrzeliła posła Tadeusza Hołówkę -gotowego na wszelkie ustępstwa wobec mniejszości ukraińskiej łącznie z najbardziej kontrowersyjnym - utworzeniem Uniwersytetu Ukraińskiego we Lwowie, wbrew woli ludności tego miasta. Centralny Komitet Ukraiński w Polsce to komentował: "Ohydny akt zamordowania w sposób skrytobójczy wielkiego przyjaciela Ukrainy jest dziełem wrogów zarówno narodu polskiego, jak i ukraińskiego. Śmierć ś. p. Tadeusza Hołówki pozostawi niezatarty ślad w społeczeństwie ukraińskim. Tragiczna śmierć Tadeusza Hołówki nie powstrzyma zapoczątkowanego wielkiego dzieła zbliżenia obu narodów" Dlaczego zamordowano najbardziej ustępliwych i pojednawczych polityków? OUN nie dążyło do porozumienia z Polakami, lecz realizowało własne równie egoistyczne, co zbrodnicze cele. Nie jest prawdą, że władze polskie nie próbowały tego problemu rozwiązać. Czy nie umiały? Zadać trzeba pytanie jak lepiej rozwiązałby ten problem Bohdan Osadczuk gdyby był Polakiem. Wobec działań terrorystycznych nacjonalistów ukraińskich i zastraszenia ludności władze polskie podjęły sprawną akcję, która została oprotestowana przez drugą stronę w Lidze Narodów. Po upewnieniu się co do przyczyn akcji i jej niemal bezkrwawego przebiegu, Liga uznając działania polskie tak za całkowicie uzasadnione jak i trafne - oddaliła protest. OUN był wtedy dość zachłanny, posługiwał się kłamliwą propagandą i wydaje się, że taki jest po dzień dzisiejszy. Sposób postępowania- zły uczynek, a potem odwracająca wszystko propaganda, zamiana kata w nieszczęśliwą ofiarę, i wydaje się do dziś skutecznie stosowny wobec Polaków.
  3. Bohdan Osadczuk po raz kolejny mija się z prawdą pisząc „Zaczęto od ekspiacji po rzezi wołyńskiej, otwarto odbudowany Cmentarz Orląt we Lwowie teraz przyszła kolej na Polskę…” – Początek należał do Polaków – było to przeproszenie Ukraińców za przesiedlenia w ramach Akcję Wisła. „Ekspiacja” rzezi wołyńskiej, jest raczej specyficzna, charakteryzuje bowiem również się stawianiem licznych pomników sprawcom i pomysłodawcom rzezi Polaków, nazwz ulic i placów nie licząc. Dla przykładu: kat Wołynia- Kłym Sawur, rozpiera się na pomniku w Łucku. Obok Cmentarza Obrońców Lwowa stoi chyba jedyny w Europie pomnik formacji SS - SS Galizien. Tej która winna jest okrutnego wymordowania tysięcy Polaków i strasznych grabieży w Hucie pieniackiej, Podkamieniu, Palikrowach i tylu innych miejscach. Popiersie Tarasa Czuprynki wmurowano nawet złośliwie w polską szkołę we Lwowie, nie zważając na protesty polskiej mniejszości. Obecnie we Lwowie buduje się kolejny pomnik Stefana Bandery, za same morderstwa przedwojenne mającego w II Rzeczypospolitej 14 wyroków śmierci, najbardziej mającego wykazać się jednak w czasie wojny. Cmentarz Obrońców Lwowa otwarto w ramach wdzięczności za pomoc w pomarańczowej rewolucji. Tak przynajmniej uważa większość społeczeństwa. Stronie polskiej nie tyle chodziło o otwarcie Cmentarza, co o jego odbudowę w takiej postaci, jakiej istniał przed wojną. Cmentarz był bowiem cały czas otwarty i można było go odwiedzać. Otwarcie oficjalne miało nastąpić po jego odbudowie. Cmentarz nie jest jednak całkowicie odbudowany i na to pozwolenia nadal nie ma. Strona polska poszła na ustępstwa zgadzając się na otwarcie oficjalne, pomimo braku zgody na całkowitą odbudowę, zadowalając się niewielką częścią „spornych” elementów. W przeddzień oficjalnego otwarcia rada miejska nakazała zamazanie napisu po angielsku - przy pomniku lotników amerykańskich, łamiąc porozumienie na krótko przed otwarciem. Strona polska nie tylko dała pozwolenie na otwarcie, ale i wyremontowała za własne fundusze ukraińskie cmentarze. Za wyremontowanie Cmentarza Obrońców Lwowa zapłaciła również strona polska. Za wpuszczenie na Cmentarz Obrońców Lwowa opłaty pobiera się od Polaków. Ukraińcy wpuszczani są za darmo.
  4. Nie było czegoś takiego jak podział Ukrainy w 1921 między Polską a Sowietami jak pisze Osadczuk - jest to pojęcie zmyślone. Dla przykładu Galicja historycznie, geograficznie i etnicznie była bardziej Polską niż Ukrainą, jeśli chodzi natomiast o Wołyń, jego na jego dalszą przynależność do Polski zgodził się Petlura. Bohdan Osadczuk nie użył nawet słowa „podział” a „rozbiór”, choć jako historyk winien wiedzieć, że słowo „rozbiór” odnosi się do żywych i działających politycznych bytów państwowych - takich jak Rzeczpospolita w XVIII w. , nie zaś Ukraina, która jako samodzielny państwowy byt wcześniej nie istniała.
  5. Skoro Bohdan Osadczuk tak jak Giedroyć jest przeciwnikiem „rozdrapywania starych ran z czasów walk i męczeństwa” to dlaczego popierał uroczystości w Pawłokomie.
  6. Co znaczy zwrot, którego używa autor - „młócenie patriotycznych frazesów” Czy patriotyzm u Polaków jest czymś złym? Zarówno Ukraińcy jak i Polacy mają prawo być patriotami.
  7. Autor artykułu postuluje utworzenie Polsko – Ukraińskiego Uniwersytetu w Lublinie. Dlaczego nie utworzyć Polsko – Ukraińskiego Uniwersytetu we Lwowie? To byłby chyba najpiękniejszy gest polsko – ukraińskiego pojednania. Miasto polsko – ukraińskiego konfliktu stałoby się symbolem polsko-ukraińskiego pojednania i współpracy. Może być to jednak trudne, ponieważ we Lwowie nie chciano nawet utworzyć na Uniwersytecie im. Iwana Franki osobnego kierunku polonistyki. Pozwolono tylko na studiowanie języka polskiego w ramach slawistyki co dwa lata. Popyt na polonistów był tak wielki, że utworzono później grupy coroczne. Nawet to nie było jednak argumentem, by otworzyć osobny kierunek. Warto może by wykonywać pewne gesty obustronnie - to posłuży naszemu pojednaniu lub przynajmniej nie mijać się z prawdą.
  8. „Eksplozja wzajemnej wrogości była założona, w szaleńczej polityce narodowościowej II Rzeczpospolitej” pisze Osadczuk, jest to szkalowanie przedwojennej Polski. Wnioskować można z tego zdania, ,że rząd polski zakładał wzrost wrogości między naszymi narodami i w tym kierunku działał. Interesujące co ma na myśli autor używając określenia „szaleńcza polityka narodowościowa” - może próby obrony integralności terytorialnej II Rzeczypospolitej? OUN dążył wtedy do oderwania terytorium Pd – Wsch. Polski. Słowo Pomorskie przed wojną pisało, że niezwykłym paradoksem jest, iż za publiczne pieniądze utrzymuje się agitatorów antypaństwowych. Postulowano i rozpatrywano utworzenie ukraińskiego uniwersytetu we Lwowie. To min. nazwał Bohdan Osadczuk „szaleńczą polityką narodowościową II RP. Współcześnie Lwów, Tarnopol czy Borysław są poza granicami RP. Dziś postuluje się utworzenie ukraińskiego uniwersytetu w Lublinie, paradoksem jest, że za pieniądze publiczne utrzymuje się gazetę mniejszości ukraińskiej - Nasze Słowo, która podważa słuszność przynależności do Polski jej ziem południowo – wschodnich w tym miast Przemyśla, Chełma czy Lublina. W imię polityki niezadrażniania sąsiada, próbuje się rehabilitować UPA i pozwala się na szarganie dobrego imienia Armii Krajowej. Jeśli za kilkadziesiąt lat granica wschodnia cofnęłaby dalej na zachód, równie dobrze ktoś mógłby nazwać dzisiejszą politykę III RP szaleńczą i postulować ukraińską uczelnię w Nowym Sączu – bo takie pretensje terytorialne OUN również wysuwa. . Poszliśmy ,przed wojną nie tylko w stosunku do polityki rosyjskiej, ale i pozostałych krajów posiadających w swych granicach mniejszość ukraińską, jak Rumunia czy Czechosłowacja w swych ustępstwach, tak daleko jak tylko było możliwe, by wzajemne współżycie uczynić znośnym i korzystnym dla stron obu. Tymczasem nacjonaliści na czele z OUN dążyli z całych sił i wszelkimi metodami do oderwania terytorium Połudn. – Wsch. Polski. W swojej szaleńczej polityce Rząd II RP nie wykonał wyroku śmierci na Stefanie Banderze, co zaowocowało setkami tysięcy ofiar różnej narodowości, w tym największej liczbie Polaków. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że szowinizm nie zwycięży w żadnym z naszych narodów i tragiczne wydarzenia już nigdy nie będą mieć miejsca.

Aleksander Szycht