Ukraiński dziennikarz porównał Polaków do zwierząt
Ukrainiec który przyjechał na studia na UW z ukraińskiego Zaporoża. Zwolennik ukraińskiegi najonalizmu, banderowiec, żyjący na koszt polskich podatników w Polsce.
Ciągnęło mnie do Polski, bo babcia była z okolic Lwowa, chociaż krwi ukraińskiej mam najmniej: tata jest Bułgarem, matka mieszanką narodów całej środkowej Europy.
Rząd PiS kolejny raz przyznał dotację portalowi dla Ukraińców w Polsce PROstir.pl, prowadzonemu przez ukraińskiego dziennikarza Ihora Isajewa, znanego m.in. z nazywania Marszu Żołnierzy Wyklętych marszem „faszystów”, porównywania Polaków do zwierząt, nawoływania do usunięcia słowa „honor” z polskich paszportów czy przygotowywania wulgarnych antypisowskich przypinek „PiS idź w chuj”.
Według danych opublikowanych na stronie MSWiA, portal dla Ukraińców w Polsce PROstir.pl, powiązany ze Związkiem Ukraińców w Polsce, ponownie otrzymał dotację z budżetu państwa polskiego na bieżący rok. Ze środków przeznaczonych na mniejszości narodowe i etniczne w Polsce otrzymał 40 tys. zł. Zaznaczmy, że jego redaktorem naczelnym jest mieszkający w Warszawie Ihor Isajew, znany m.in. z tego, że krytykował przyjęcie uchwały wołyńskiej jako przejaw ukrainofobii. Isajew występował także w ukraińskich mediach jako dziennikarz Redakcji Ukraińskiej Polskiego Radia. W 2016 roku otrzymał z budżetu blisko 100 tys. zł.
Największym beneficjentem wśród organizacji mniejszości ukraińskiej jest niezmiennie Związek Ukraińców w Polsce. Łącznie, w 2018 roku ze środków MSWiA przeznaczono na prowadzone przez niego działania ponad półtora miliona złotych (1,707 mln zł), czyli blisko 77 proc. wszystkich środków przyznanych organizacjom mniejszości ukraińskiej w Polsce.
Zwraca uwagę, że Isajew otrzymał dotację z pieniędzy polskich podatników, choć w ciągu 2017 roku jego osobliwa postawa względem Polski i Polaków nie uległa zmianie, a w pewnych aspektach uległa wręcz radykalizacji.
O kolejnych wyskokach Isajewa, stale promowanego w mediach głównego nurtu, informowaliśmy przy licznych okazjach. W sierpniu 2016 r. na łamach „Europejskiej Prawdy” pisał on w kontekście uchwały wołyńskiej przyjętej przez Sejm oraz udziału prezydenta Andrzeja Dudy w uroczystych obchodach 25-lecia niepodległości Ukrainy, że „Warszawa przestraszyła się tego, co uczyniła wobec Ukraińców”, a „Prezydent Duda jedzie do Kijowa zaleczyć rany”. Dziennikarz stawiał tezę, że polskie władze wystraszyły się konsekwencji swoich ostatnich działań w odniesieniu do Ukrainy – przede wszystkim ma na myśli właśnie uchwałę Sejmu, która uznała rzeź wołyńską za ludobójstwo. Zaznacza, że na Ukrainie negatywnie zareagowały na nią nawet „najbardziej polonofilskie środowiska”, zaś sama zapowiedź przyjazdu Dudy padła już po przyjęciu uchwały, a sam prezydent został zmuszony do pojednawczego działania względem Kijowa. Z kolei w komentarzu dla ukraińskiej stacji Hromadske Isajew m.in. krytykował politykę Polski ws. ludobójstwa na Wołyniu. Jego zdaniem Polacy kreują ofiary ludobójstwa na męczenników, zaś polskie postulaty dotyczące ich upamiętnienia uważa za przejaw ukrainofobii. Według Isajewa strona polska w kwestii Wołynia dopuszcza się manipulacji. Isajew występował także w ukraińskich mediach jako dziennikarz Redakcji Ukraińskiej Polskiego Radia.
W Wigilię 2016 r. opublikował wpis, w którym porównał Polaków do zwierząt. – Wesołych świąt dla Polaków, którzy dzisiaj obchodzą Wigilię. Dziękuję za milczenie części z was w tym roku. Wiecie, powiadają, że w Boże Narodzenie nawet zwierzęta zaczynają mówić. Umiejętności mówić i rozmawiać wam wszystkim życzę – napisał Isajew (pis. oryg. – red.), zamieszczając link do artykułu na łamach „Ukraińskiej Prawdy” ws. odebrania rządowej dotacji jego portalowi.
Aż do końca 2016 r. prowadzony przez Isajewa portal Prostir.pl finansowany był z pieniędzy polskiego podatnika. Otrzymał z budżetu blisko 100 tys. zł. W reakcji na odebranie dotacji Isajew zaczął krytykować decyzje polskich władz, m.in. na Facebooku. W jednym z wpisów ironicznie stwierdził, że odebrano mu ją „za aktywną postawę obywatelską w 2016 roku, w tym za udział w dyskusji o „wołyńskim ludobójstwie” i współpracę z ukraińskimi mediami”. Podkreślał też, że jego portal zyskał popularność na Ukrainie „poprzez naświetlanie ‘dyskusji wołyńskiej’ i napiętej sytuacji w Przemyślu”. Ubolewał też, że polskie MSW „niszczy” jego zespół. On sam zapowiada, że może dalej prowadzić prostir.pl „nawet bez pieniędzy”.
W kolejnym roku Isajew mocno zaangażował się w działania wymierzone w obecny rząd. W lipcu 2017 r. w swoim poście w serwisie facebook opublikował zdjęcie przygotowanych przez siebie przypinek z wulgarnym antypisowskim napisem. Znaczki głosiły „PiS ПНХ”. Druga część jest skrótowcem z języka rosyjskiego oznaczającym sformułowanie „idź w chuj”. Isajew w komentarzu pod swoim postem tłumaczył, że powodem stworzenia wulgarnych przypinek było pragnienie, aby poszerzać ukraińską soft power w świat. Protesty, i to ze skutkiem – to jest to zjawisko (w tym, popkultury), z którego Ukraina w regionie zasłynęła. Zaznaczmy, że kilka miesięcy później rząd PiS przyznał 40 tys. złotych na prowadzony przez niego portal.
W marcu tego roku Isajew zamieścił na swoim profilu na portalu Facebook nagranie wideo i zdjęcia z warszawskiego marszu ku czci żołnierzy wyklętych, prawdopodobnie zrobione w Alejach Ujazdowskich. „Pod polskim MSZ i kilkoma ambasadami, w tym Ukrainy, maszerują teraz ludzie, których hasła i symbolika nawołuje do totalitarnej ideologii faszystowskiej oraz nienawiści. Policja zatrzymała mnie i wiele osób za to, że blokowaliśmy „legalną demonstrację“ faszystów” – opisywał marsz Isajew. „W związku z tym, oraz biorąc pod uwagę fakt, że od dzisiaj obowiązuje nowelizacja ustawy o IPN, publicznie oświadczam, że Państwo Polskie oraz Naród Polski są współodpowiedzialni za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej, bo do dzisiaj hołubią tych, którzy naśladują ideologię faszystowską; bo do dzisiaj w propagowaniu ideologii totalitarnej jest mocne odwołanie się do pojęcia „naród” i „Polacy”; bo do dzisiaj polskie organizacje faszystowskie skromnie nazywają się >>narodowymi<<” – obwieszcza Isajew. Nie ukrywa przy tym, że jego wpis jest świadomą prowokacją – „W ten sposób świadomie naruszam art. 55a nowej ustawy o IPN. I chyba moi uważni czytelnicy już wiedzą, gdzie to mają zgłosić”.
W kwietniu Isajew utracił akredytację w polskim MSZ. Dzisiaj w MSZ pani Magdalena Borysewicz wydała mi pismo z odmową przedłużenia akredytacji, powtarzając, że jest to decyzja dyrektora biura prasowego Artura Lomparta, a więcej ona nic nie wie. – opisuje Isajew odpowiedź, którą otrzymał z MSZ na jego monity w sprawie przedłużenia akredytacji. Ukrainiec narzeka, że teraz będzie pracowało się mu ciężej, ponieważ „PiS (i nie tylko) nie otwiera drzwi na legitymacje zagraniczne”. Twierdzi, że akredytacja polskiego MSZ otwierała mu „te nieliczne, które jeszcze były otwarte” – w tym kontekście przypomniał, że „na niejasnych podstawach” otrzymał zakaz wstępu do Sejmu. Dziennikarz zakończył swój post na Facebooku dwuznaczną zapowiedzią skierowaną do kierownictwa MSZ: „jak będą po raz kolejny narzekać, że Polskę za granicą albo nie słyszą, albo źle rozumieją, to niech mają pretensje do siebie.”
Niedawno Isajew nawoływał do usunięcia słowa „honor” z nowych polskich paszportów. Jak argumentował, słowo to razi ukraińską wrażliwość. Zdaniem Isajewa „honor” powinien z niknąć z polskich paszportów, gdyż w języku ukraińskim, jego zdaniem, ma on pejoratywne zabarwienie. Twierdził też, że to sami Polacy są odpowiedzialni za pejoratywne skojarzenia ze słowem honor, występujące rzekomo w języku ukraińskim.
Akcję „Polska Walcząca Przeciw Faszyzmowi” pochwalił na Facebooku mieszkający w Polsce Ukrainiec, Igor Isajew, znany z wielu antypolskich prowokacji. Isajew jest m.in. autorem listu otartego, w którym twierdzi, że Rzeź Wołyńska to rezultat „zrujnowania zasad debaty publicznej” w II RP. Po przyjęciu nowelizacji ustawy o IPN Isajew oświadczył publicznie, że „Państwo Polskie oraz Naród Polski są współodpowiedzialni za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej”. Teraz chwali akcję „Polska Walcząca Przeciw Faszyzmowi”.
„Jako mieszkający w Polsce Ukrainiec muszę stwierdzić, że mnie symbol Polski Walczącej kojarzy się bardziej z dzisiejszą ksenofobią, niż ze zrywem z 1944. Mimo, że znam dobrze, czym jest Powstanie Warszawskie i kim byli powstańcy. Dlatego jestem wdzięczny organizatorom kampanii „Polska Walczącą przeciwko faszyzmowi“, którzy przed wczorajszym przemarszem neofaszystów rozdawali wlepki z logiem. Warto ten symbol, bez broni oddany przez polskie społeczeństwo neofaszystom, zwrócić z powrotem Polakom” – napisał Isajew na Facebooku.