22.09.1939 Brześć. To Kombryg Siemion Krivoshein i Generł Hainz Guderian na wspólnej defiladzie wojskowej. Stronę niemiecką reprezentował XIX Korpus Pancerny a radziecką m.in. 29 Brygada Pancerna. Miasto udekorowane było flagami radzieckimi i niemieckimi.
Tego ranka, generał Guderian z adiutantem, szefem sztabu i dwoma oficerami wywiadu czekał na sojusznika, który miał niebawem się zjawić. Zgodnie z jego życzeniem cały XIX Korpus Pancerny, wraz z kadrą oficerską przeniósł się do Brześcia. Wypatrywano rosyjskiego batalionu roboczego, który jako pierwszy, o godzinie ósmej miał przybyć do przejęcia łupów wojennych zdobytych przez Niemców na Polakach. Tymczasem minęła godzina ósma, następnie dziewiąta, potem jeszcze dziesiąta i nadal nikt się nie pojawiał.
Nie nawykły do czekania gen. Guderian polecił odnotować to w dzienniku XIX Korpusu Pancernego. Widnieje też tam stosowna notatka: "Batalion rosyjski jeszcze nie przybył". O godzinie jedenastej znów pojawiła się notka: "Nadal niema Rosjan".
Parę minut po jedenastej zjawia się komisarz Gubanow. Krótko wyjaśnił przez swego tłumacza, że ubiegłej nocy Kobryń został ponownie obsadzony przez zorganizowaną bandę Polaków, w związku z czym czołowe oddziały Armii Czerwonej musiały się przebijać przez miasto. Z pełnym zrozumieniem strona niemiecka przyjęła wyjaśnienie, dodając od siebie parę uwag, w których warcholstwo można by było uznać za motyw przewodni.
Wreszcie piętnaście minut po jedenastej: "Przybył dowódca znajdującej się w marszu do Brześcia rosyjskiej brygady pancernej kombrygadier Kriwoszein".
Guderian z Kriwoszeinem mogli się znać, będąc absolwentami szkoły "KAMA" w Kazaniu.
Po poczęstunku towarzystwo udało się do Brześcia na ulicę dotąd zwaną ul. Unii Lubelskiej, ostrożnie wstąpiło na kuchenny stół, w którym umyślnie skrócono nogi, by mógł pełnić honory trybuny, i rozpoczęła się defilada wojsk niemieckich. Czołgi radzieckie nie wzięły udziału w defiladzie, większością po przebytej drodze musieli zająć się mechanicy, a część jeszcze była w drodze. Czołgiści radzieccy mogli obejrzeć więc defiladę jako widzowie.
Nieliczni przechodnie z łezką w oku wspominali, jak niecałe pół roku temu, w rocznicę śmierci marszałka Piłsudskiego, tą samą trasą maszerowało kilka tysięcy polskich oficerów przed komendantem garnizonu generałem Kleebergiem.
Po defiladzie wojsk niemieckich zanotowano: "Uczestniczące w uroczystościach rosyjskie załogi czołgów i licząca osiem osób orkiestra robiły raczej mierne wrażenie. Rzucało się w oczy niejednolite i zaniedbane umundurowanie". A zaraz potem dalszy tekst: "O godzinie 16.45 opuszczono niemiecką flagę".
Po latach generał Kriwoszein napisał w pamiętnikach: "Zawarliśmy z Niemcami porozumienie, ale to bez znaczenia".
Defilada ta była zbrodnią polityczną okupantów na istniejącym państwie polskim.