344
589
354
589
Bitwa pod Zaborecznem

Bitwa pod Zaborecznem – bitwa partyzancka stoczona 1 lutego 1943 na terenie Zamojszczyzny w pobliżu wsi Zaboreczno. Celem starcia była obrona wsi przed pacyfikacją; w rezultacie bitwy Niemcy na pewien czas zaprzestali wysiedleń.

Na przełomie 1942 i 1943 roku, Niemcy zaczęli prowadzić wielką akcję wysiedleńczą, zwaną Wysiedleniami Zamojszczyzny. Wywozili mieszkańców Zamojszczyzny i osiedlali osadników niemieckich.

Dnia 26 stycznia 1943 roku pracownik poczty przechwycił wiadomość do komendanta policji w Tomaszowie Lubelskim informującą o planowanej pacyfikacji wsi Zaboreczno. Wiadomość ta została natychmiast przekazana do dowódcy oddziałów BCh, majora Franciszka Bartłomowicza. Pomimo oporów partyzantów, którzy obawiali się późniejszych represji ze strony Niemców, postanowił bronić wsi, jako że była to idealna okazja do zaskoczenia oddziałów niemieckich - znano dokładnie, co do godziny rozkazy niemieckie, z jednocześnie pełną świadomością, że Niemcy nic o planowanej zasadzce nie wiedzą.

Pierwszego lutego o godzinie 8 rano oddziały niemieckie dowodzone przez majora Ernsta Schweigera, dowódcę I Zmechanizowanego Batalionu Żandarmerii ruszyły na Zaboreczno od strony wsi Niemirówek i Antoniówka. Partyzanci czekali w pobliskiej buczynie. Warunki pogodowe były sprzyjające obronie - na polach zalegało mnóstwo zmrożonego śniegu, przez które jednostkom niemieckim ciężko się było przedzierać, jednocześnie partyzanci dostali kategoryczny zakaz wychodzenia z lasu - na pustym polu byliby łatwym celem. Mimo że partyzanci słabo władali bronią i strzelali zwykle niecelnie, zadali olbrzymie straty przeciwnikom. Major Schweiger w raporcie, który napisał po bitwie, oceniał, że zostali zaatakowani przez 700-800 osobowy oddział, gdy naprawdę partyzantów było 250. Wychwalał w nim w znakomite dowodzenie bitwą przez kpt. Bartłomowicza (znał tylko jego pseudonim, "Grzmot").

Po południu, przegrywające oddziały niemieckie wezwały posiłki, które przybyły od strony Krynic, jednak i tam napotkały wielki opór partyzantów - kpt. "Grzmot" przewidział wszystkie możliwe posunięcia Niemców i obsadził kluczowe punkty swoimi oddziałami.

Pokonane oddziały majora Schweigera zostały zmuszone do wycofania się. Następnego dnia Tartak Tarnawatka dostał zamówienie na ponad 100 trumien, stąd znane są przybliżone straty strony niemieckiej, liczba rannych jest nieznana. Z partyzantów poległ tylko jeden, który nie posłuchał rozkazu i wychylił się z lasu, a dwóch zostało rannych. Zostali oni przewiezieni do szpitala polowego w miejscowości Róża, gdzie kilka dni później jedna z okolicznych mieszkanek doniosła o tym fakcie Niemcom, którzy zaatakowali i zabili większość przebywających tam ludzi.

Bitwa okazała się totalnym zwycięstwem partyzantów. Niemcy po tej porażce na pół roku zaprzestali wysiedleń na Zamojszczyźnie. Major Schweiger w swoim raporcie użył nawet słowa "powstanie", aby dokładniej określić rozmiary tej bitwy. Wspomniał o tym, że partyzanci – uzbrojeni chłopi i resztki rozbitych w 1939 polskich armii, byli dowodzeni i zorganizowani jednak na sposób wojskowy. Każdy miał sam dbać o swoją broń, zabezpieczać ją i ukrywać. Wszystkie zasługi dotyczące dobrej organizacji i znakomitego dowodzenia w czasie bitwy przypisuje "Grzmotowi" - w jakiś sposób Schweiger zdobył kopię rozkazu wydanego przez "Grzmota" do swojego oddziału, przypuszczał, że "Grzmot" pochodził z powiatu biłgorajskiego - w rzeczywistości Franciszek Bartłomowicz mieszkał w Tomaszowie Lubelskim.


Bibliografia

  • red. Jerzy Markiewicz, Bataliony Chłopskie w obronie Zamojszczyzny: Bitwy pod Wojdą, Zaborecznem i Różą 30.XII.1942 - 1-2.II.1943, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1957