2063
1374
1706
Rzeź Woli

Rzeź Woli – eksterminacja mieszkańców warszawskiej dzielnicy Wola dokonana przez oddziały SS i policji niemieckiej w pierwszych dniach pow­stania warszawskiego w sierpniu 1944 roku.

Rzeź Woli stanowiła bezpośrednią realizację rozkazu Adolfa Hitlera, nakazującego zburzenie Warszawy i wymordowanie wszystkich jej miesz­kań­ców. Ofiarą masakry, której punkt szczytowy przypadł w dniach 5–7 sierpnia 1944, padło od 30 tys. do 65 tys. polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. Była to prawdopodobnie największa jednorazowa masakra ludności cy­wi­l­nej dokonana w Europie w czasie II wojny światowej, a zarazem praw­do­po­dob­nie największa w historii pojedyncza zbrodnia popełniona na narodzie polskim.

Po wojnie zebrano na Woli popioły spalonych ludzi. 6 sierpnia 1946 roku przez ulicę Wolską przeszedł kondukt pogrzebowy, liczący 117 trumien. Wewnątrz było 8646 kg prochów.

Tuż po wybuchu Powstania Warszawskiego Hitler wydał Himmlerowi oraz sze­fo­wi sztabu generalnego generałowi Heinzowi Guderianowi ustny roz­kaz zrównania Warszawy z ziemią i wymordowania wszystkich jej miesz­kań­ców. SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski, dowódca sił wyznaczonych do stłumienia Powstania Warszawskiego, twierdził iż roz­kaz ten brzmiał: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żad­nych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy."

SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth wraz z żołnierzami 3 Pułku Kozaków

Do Warszawy zostały skie­ro­wa­ne specjalne, owiane sła­wą katowską jednostki: pułk policji pod dowództwem ge­ne­ra­ła policji Heinza Rei­ne­fahr­ta, składający się głów­nie z dawnych obywateli so­wiec­kich, brygada SS-RO­NA Mieczysława Ka­miń­skie­go i bry­ga­da SS Oskara Dir­le­wa­n­ge­ra, w której głównie słu­ży­li niemieccy kry­mi­na­li­ści.


5 sierpnia od godzin porannych na Woli trwała rzeź polskiej ludności cy­wi­l­nej. Rozstrzeliwano każdego Polaka bez względu na wiek i płeć.

Dirlewanger twierdził, że dostał upoważnienie, iż może „zabijać kogo zechce, według swego upodobania”.

Oskar Dirlewanger

W drugiej połowie dnia rzeź przybrała zorganizowany charakter. Mieszkańców dzielnicy spędzano do kilu wybranych fabryk, cmentarzy czy na dziedzińce i tam masowo zabijano. Ludobójstwo na Woli trwało kilka dni i miało tak przerażający charakter, że nawet nie­któ­rzy żołnierze niemieccy załamywali się psy­chicz­nie.

Wczesnym popołudniem 1 sierpnia, a więc jeszcze przed godziną „W”, Niemcy dokonali zbiorowej egzekucji przy ul. Sowińskiego 28 (róg ul. Kar­liń­skie­go). W odwecie za wcześniejszą potyczkę ze zmierzającymi na punkty zborne żołnierzami AK rozstrzelano w tym miejscu ośmiu przypadkowo schwytanych polskich mężczyzn. Z kolei na samym początku walk pow­stań­czych niemiecka piechota wsparta czołgami zaskoczyła rozwijające się na Kole zgrupowania poruczników „Ostoi” i „Gromady” z Obwodu AK „Wola”. Po rozbiciu polskich oddziałów Niemcy urządzili obławę na ulicach Koła, dobijając rannych oraz mordując wziętych do niewoli żołnierzy AK. 1 sie­r­p­nia Niemcy zabili także kilku cywilnych mieszkańców domu przy ul. O­ko­po­wej 20 oraz podpalili dom „Piekiełko” przy ul. Wolskiej 165, rozstrzeliwując przy tym sześciu polskich mężczyzn.

Brzemienny wpływ na przebieg walk prowadzonych na Woli miał fakt, iż przez tę dzielnicę przechodziła jedna z najważniejszych arterii ko­mu­ni­ka­cyj­nych miasta, tj. trasa Wolska – Chłodna – Elektoralna – Senatorska – most Kierbedzia (tzw. arteria wolska). Latem 1944 roku był to jeden z naj­waż­niej­szych szlaków zaopatrzeniowych na centralnym odcinku frontu wscho­d­nie­go, łączący z zapleczem niemieckie oddziały na prawym brzegu Wisły. Począwszy od godzin porannych 2 sierpnia niemieckie oddziały frontowe próbowały odblokować tę newralgiczną arterię, na skutek czego już na samym początku powstania polskie oddziały na Woli zostały uwikłane w za­cię­te walki obronne. Nieprzyjaciel z każdym dniem nasilał swoje ataki, dopuszczając się przy tym licznych zbrodni na jeńcach oraz ludności cy­wil­nej. Wola miała okazać się jedną z tych dzielnic Warszawy, gdzie jeszcze przed przybyciem zorganizowanych przez Himmlera „sił odsieczy” Niemcy dopuścili się największych naruszeń prawa wojennego.

Mieszkańcy Woli wypędzani ze swoich domów w sierpniu 1944

Między 1 a 4 sierpnia wal­czą­cy na Woli żołnierze Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Göring” za­mor­do­wa­li ok. 400 wziętych do nie­wo­li powstańców, w tym wie­lu rannych. Jednocześnie je­d­no­s­tki tej dywizji, wsparte przez żołnierzy 608 Pułku Ochronnego, systematycznie wypędzały z budynków mie­sz­kal­nych polską ludność cy­wil­ną, dopuszczając się przy tym mordów, grabieży i gwał­tów na kobietach.

2 sierpnia spędzono dwudziestu trzech polskich mężczyzn do ogrodu przy ul. Zawiszy 43 i tam zabito ich za pomocą granatów. Kolejnych piętnastu mężczyzn Niemcy zamordowali w domu przy pobliskiej ul. Magistrackiej 9/11. Tego samego dnia rozstrzelano także grupę mężczyzn z domu przy ul. Sokołowskiej 26 (róg Górczewskiej) oraz siedmiu mężczyzn wy­pro­wa­dzo­nych z domów przy ul. Prądzyńskiego nr 17 i 19. Ponadto 2 sierpnia był dniem, w którym Niemcy uwięzili pierwszą grupę ludności cywilnej w gma­chu kościoła św. Wojciecha przy ul. Wolskiej 76 (kolejne grupy wy­pę­dzo­nych, początkowo niewielkie, trafiły tam 3 i 4 sierpnia).

Z kolei 3 sierpnia żołnierze niemieccy nałożywszy powstańcze opaski, pod­stę­pem zdobyli domy przy ul. Młynarskiej nr 12, 14 i 16. Wymordowali wó­w­czas ukrywających się w piwnicach mieszkańców, m.in. za pomocą wrzu­ca­nych do wewnątrz granatów.

Ofiara Rzezi Woli

Walczące na Woli oddziały nie­mie­c­kie nagminnie wy­ko­rzy­s­ty­wa­ły polskich cywilów, w tym kobiety i dzieci, w cha­rak­te­rze „żywych tarcz” os­ła­nia­ją­cych natarcia piechoty lub czołgów. Schwytanych Po­la­ków zmuszano także do roz­bie­ra­nia barykad w ogniu wal­ki. Jako pierwsze tę zbrod­ni­czą taktykę zastosowały w Wa­r­sza­wie oddziały Wehr­ma­ch­tu, a dopiero później jednostki SS i policji. 2 sierpnia żołnierze dywizji „Hermann Göring” użyli 50 przywiązanych do drabiny Polaków jako osłony dla czołgów nacierających na powstańcze pozycje w rejonie ul. Okopowej.

Był to pierwszy zarejestrowany w czasie powstania przypadek wy­ko­rzys­ta­nia polskich cywilów w charakterze „żywych tarcz”. Z kolei następnego dnia, gdy niemieckie czołgi zaatakowały powstańcze barykady na ul. Wolskiej, przed kolumną pancerną popędzono gromadę mężczyzn i kobiet mających służyć jako osłona pojazdów i siła robocza do rozbierania barykad.

Atak został zatrzymany; część zakładników udało się powstańcom odbić, wielu innych poniosło jednak śmierć w krzyżowym ogniu. W godzinach prze­d­po­łu­d­nio­wych silna kolumna pancerna, należąca do dywizji „Her­mann Göring”, ponownie uderzyła wzdłuż ul. Wolskiej. Przed czołgami pę­dzo­no jako osłonę około 300 polskich cywilów (kobiety i mężczyzn). Nie­mie­c­kiej kolumnie udało się przedrzeć przez powstańcze barykady, a na­s­tę­p­nie ulicą Towarową i Alejami Jerozolimskimi dotrzeć w okolice mostu Poniatowskiego. Dopiero tam uwolniono ocalałych zakładników. Nie­miec­cy czołgiści wykorzystywali polskich cywilów w charakterze „żywych tarcz” również podczas walk prowadzonych na Woli w dniu 4 sierpnia.

W pierwszym rzucie niemieckich sił skierowanych do walki z powstaniem znalazły się następujące oddziały:

  • improwizowana grupa policyjna z Kraju Warty pod dowództwem SS-Gruppenführera Heinza Reinefartha (dwie i pół kompanii zmo­to­ry­zo­wa­nej policji, kompania zmotoryzowanej żandarmerii, kom­pa­nia SS „Röntgen”, batalion podchorążych z V oficerskiej szkoły pie­cho­ty);
  • Pułk Specjalny SS „Dirlewanger” dowodzony przez SS-Oberführera Oskara Dirlewangera. Jednostka ta specjalizowała się dotąd w pro­wa­dze­niu brutalnych akcji pacyfikacyjnych na tyłach frontu wscho­d­niego. Większość jej żołnierzy stanowili niemieccy kryminaliści powyciągani z więzień i obozów koncentracyjnych, którym obiecano ułaskawienie w zamian za walkę dla III Rzeszy;
  • Brygada Szturmowa SS RONA (Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa) dowodzona przez SS-Brigadeführera Bronisława Ka­min­skie­go. Była to formacja kolaboracyjna złożona w większości z Ro­s­jan i Białorusinów. Po wybuchu powstania spośród żołnierzy bry­ga­dy sformowano pułk szturmowy pod dowództwem majora Iwana Fro­ło­wa (złożony z ok. 1700 nieżonatych mężczyzn);
  • 608 Pułk Ochronny dowodzony przez pułkownika Willi Schmidta;
  • dwa bataliony azerbejdżańskie (batalion z Oddziału Specjalnego „Bergman” oraz I Batalion 111 Pułku.

Esesmani z pułku Dirlewangera maszerujący ulicą Chłodną w kierunku Śródmieścia
Esesmani z pułku Dirlewangera maszerujący ulicą Chłodną w kierunku Śródmieścia

Niemieckie plany prze­wi­dy­wa­ły, że główne uderzenie zos­ta­nie skierowane na Wo­lę, gdzie do walki rzucone zo­s­ta­ną pułk Dirlewangera oraz grupa policyjna z Kraju Warty (wzmocnione o jed­no­s­t­ki azerbejdżańskie i wspo­m­nia­ny batalion z dywizji „He­r­mann Göring”). Celem ich natarcia miało być uwo­l­nie­nie gubernatora Fischera i generała Stahela – od­cię­tych przez powstańców w „dzielnicy rządowej” w rejonie pl. Marszałka Józefa Piłsudskiego – oraz odblokowanie arterii wolskiej. Brygada RONA miała natomiast uderzać na Ochotę i postępując wzdłuż trasy Grójecka – Al. Jerozolimskie odblokować dojście do mostu Poniatowskiego.

Himmler powierzył zadanie stłumienia powstania SS-Obergrupenführerowi Erichowi von dem Bach-Zelewskiemu

Erich von Bach-Zelewski
Erich von Bach-Zelewski

5 sierpnia już od godzin porannych na Woli trwała rzeź polskiej ludności cywilnej. Wy­pe­ł­nia­jąc literalnie rozkaz Hitlera e­ses­ma­ni i policjanci mordowali bez względu na wiek i płeć każdego schwytanego Polaka. O ile jednak masowo rozstrzeliwano mie­sz­kań­ców zdobytych kwartałów, o tyle naj­wię­k­sze rozmiary akcja eksterminacyjna przybrała w tych rejonach Woli, które od pie­r­w­szych godzin powstania znajdowały się pod kontrolą Niemców. Zbiorowym eg­ze­ku­cjom towarzyszyły gwałty na kobietach i dziewczynkach oraz masowa grabież. Cy­wi­lów, których nie zamordowano od razu, pędzono w charakterze „żywych tarcz” na po­w­stań­cze barykady.


Dzień ten przeszedł do historii Woli jako „czarna sobota”


Początkowo ludność Woli mordowano w sposób chaotyczny i bezładny – w mieszkaniach, w piwnicach, na podwórzach kamienic, na ulicach. Sze­reg domów podpalono, a uciekającą w panice ludność wybito ogniem broni maszynowej. W ten sposób miały zginąć m.in. tysiące mieszkańców tzw. domów Hankiewicza przy ul. Wolskiej 105/109 (ok. 2 tys. ofiar) oraz domów Wawelberga przy ul. Górczewskiej 15 (od 2 tys. do 3 tys. ofiar). Nierzadko miały miejsce wypadki, gdy ukrywających się w piwnicach cywilów mordowano przy użyciu granatów. Dochodziło także do aktów wyjątkowego bestialstwa – zakłuwania bezbronnych bagnetami, zakopywania rannych żywcem, roztrzaskiwania głów niemowlętom, czy wrzucania małych dzieci wraz z matkami do płonących budynków. Co najmniej dwadzieścioro dzieci zamordowano tego dnia w prawosławnym sierocińcu przy ul. Wolskiej 149 (niektóre źródła wspominają o stu ofiarach). Istnieją przy tym relacje mówiące, iż celem zaoszczędzenia amunicji esesmani z pułku Dir­le­wan­ge­ra roztrzaskiwali sierotom głowy kolbami karabinowymi.


W „czarną sobotę” 5 sierpnia największe egzekucje mieszkańców Woli miały miejsce m.in. w następujących miejscach:

  • rejon ul. Górczewskiej i Moczydła – hale warsztatów kolejowych przy ul. Moczydło zostały przekształcone przez Niemców w punkt zborny dla mordowanej ludności dzielnicy. Spędzono tam tysiące Polaków, którzy w ścisku i w dotkliwym upale, bez wody i żywności, musieli przez wiele godzin czekać na decyzję o swoim losie. Po południu Niemcy zaczęli wyciągać z tłumu mężczyzn i chłopców, a następnie pozostałe osoby cywilne – rzekomo do pracy przy rozbieraniu barykad i uprzątaniu ulic. W rzeczywistości przetrzymywanych w halach Polaków doprowadzano małymi grupkami na pobliskie miejsca kaźni i tam rozstrzeliwano ogniem broni maszynowej. Miejscem masowych egzekucji stały się m.in. bezpośrednie okolice warsztatów, podwórze domu przy ul. Górczewskiej 51, fabryka kotłów „Simplex” przy ul. Górczewskiej 53, a przede wszystkim – podwórko kamienicy położonej przy zbiegu ul. Górczewskiej z nie­is­t­nie­ją­cą obecnie ul. Zagłoby (nieopodal torów kolejowych). Pra­w­do­po­do­b­nie w rejonie ul. Górczewskiej i Moczydła zamordowano od 4,5 tys. do 10 tys. mieszkańców Woli. Według niektórych źródeł liczba ofiar mogła sięgnąć nawet 12 tys. W gronie ofiar znaleźli się m.in. pacjenci i personel Szpitala Wolskiego.
  • fabryka „Ursus” (ul. Wolska 55) – w zabudowaniach fabryki Niemcy i ich rosyjskojęzyczni kolaboranci rozstrzeliwali masowo ludność Wo­li, m.in. mieszkańców ulic: Działdowskiej, Płockiej, Skie­r­nie­wi­c­kiej, Sokołowskiej, Staszica, Wawelberga i Wolskiej. Historycy sza­cu­ją, iż 5 sierpnia strzałami w tył głowy zamordowano w tym mie­j­s­cu od 6 tys. do 7,5 tys. Polaków. W gronie ofiar znalazło się m.in. troje małych dzieci Wandy Lurie – kobiety nazwanej później „Polską Niobe”.
  • Fabryka Obić i Papierów Kolorowych Józefa Franaszka (ul. Wolska 41/45) – Niemcy wkroczyli na teren fabryki około południa. W tym czasie w zabudowaniach oraz w dużym schronie przeciwlotniczym znajdującym się na terenie fabrycznym ukrywali się liczni pra­co­w­ni­cy zakładu oraz mieszkańcy pobliskich domów. Wkroczywszy na teren fabryki, Niemcy wymordowali większość cywilów, ocalałych pognali natomiast w kierunku powstańczych barykad. W czasie pierwszych egzekucji zginął m.in. właściciel fabryki, Kazimierz Fra­na­szek. Później na terenie zakładu Niemcy rozstrzeliwali mie­sz­kań­ców Woli doprowadzonych z pobliskich ulic. Łączna liczba za­mo­r­do­wa­nych w tym miejscu Polaków szacowana jest w przedziale od 4 tys. do 6 tys. O skali dokonywanych w tym miejscu zbrodni może świadczyć fakt, iż po wyzwoleniu Warszawy z terenu fabryki oraz z terenu pobliskiego Szpitala Zakaźnego św. Stanisława eks­hu­mo­wa­no 600 kilogramów prochów ludzkich.
  • zajezdnia tramwajowa (ul. Młynarska 2) – na terenie zajezdni oraz w przyległym ogrodzie masowo rozstrzeliwano mieszkańców pob­lis­kich ulic, przede wszystkim z domów przy ul. Kraszewskiego. Do­pro­wa­dzo­no tam również co najmniej 200 Polaków wyciągniętych ze schronu w fabryce Franaszka, których wymordowano następnie przy użyciu granatów i broni maszynowej. Historycy szacują, iż w „czarną sobotę” zamordowano na terenie zajezdni około 1000 męż­czyzn, kobiet i dzieci.
  • Park Sowińskiego – na terenie parku, w szczególności przy par­ka­nie od strony ul. Wolskiej, zostało rozstrzelanych ok. 1500 mężczyzn, kobiet i dzieci. W gronie ofiar znaleźli się przede wszystkim mieszkańcy domów przy ul. Wolskiej nr 128, 129, 132; ul. Elekcyjnej nr 1/3, 4, 6, 8; a także mieszkańcy ul. Ordona. W kolejnych dniach w parku spalono tysiące ciał sprowadzonych z różnych ulic Woli. O ska­li dokonywanych w tym miejscu zbrodni może świadczyć fakt, iż po wyzwoleniu Warszawy na terenie parku ekshumowano 1120 kilogramów prochów ludzkich.
  • Wolska 120 – Niemcy ogniem karabinu maszynowego mieli w tym miejscu rozstrzelać nawet do 1000 mieszkańców Woli.
  • kuźnia przy ul. Wolskiej 122/124 – na placu przed kuźnią miały miej­sce liczne egzekucje, w trakcie których mężczyzn, kobiety i dzieci mor­do­wa­no przy użyciu granatów oraz broni maszynowej. W gronie ofiar znaleźli się m.in. mieszkańcy domów przy ul. Wolskiej nr 114, 115, 117, 119, 120, 121, 123, 124, 126 i 128 oraz mieszkańcy ul. Grabowskiego. Liczba zamordowanych w tym miejscu mie­sz­ka­ń­ców Woli szacowana jest na co najmniej 700.
  • Pałacyk Biernackich (ul. Wolska 29) – klasztor karmelitanek został zdobyty przez Niemców w godzinach wieczornych. Życie zakonnic oraz ukrywających się w klasztorze kobiet i dzieci prawdopodobnie ocaliła wówczas znajomość języka niemieckiego przez jedną z sióstr oraz interwencja niemieckiego oficera. Nie bez znaczenia był także fakt, iż siostry nie pozwoliły wcześniej powstańcom wkroczyć na teren klasztoru. Niemniej Niemcy zamordowali wszystkich ukrywających się w pałacyku polskich mężczyzn. Ponadto 5 sierpnia oraz w następnych dniach na terenie klasztornego ogrodu zostało rozstrzelanych nawet do 600 mężczyzn, kobiet i dzieci.
  • Fabryka Makaronu i Sztucznej Kawy „Bramenco” (ul. Wolska 60) – w „czarną sobotę”, między godziną 12:00 a 18:00, na terenie fabryki miały miejsce liczne zbiorowe egzekucje, w których Niemcy zamordowali ok. 500 Polaków. W gronie ofiar znalazły się zarówno osoby ukrywające się w podziemiach fabryki, jak też mieszkańcy Woli przyprowadzeni z sąsiednich domów. O skali dokonywanych w tym miejscu zbrodni może świadczyć fakt, iż po wyzwoleniu Warszawy z terenu fabryki ekshumowano 1029 kilogramów pro­chów ludzkich.
  • ul. Staszica 15 – na podwórzu domu przy ul. Staszica 15 Niemcy mieli rozstrzelać ogniem karabinu maszynowego ok. 500 polskich mężczyzn, w tym pewną liczbę chłopców w wieku ok. 10-12 lat.
  • cmentarz prawosławny (ul. Wolska 138) oraz dom parafialny prawosławnej parafii św. Jana Klimaka (ul. Wolska 147) – w czasie rzezi Woli zostało zamordowanych w tym rejonie prawdopodobnie około kilkaset osób. 5 sierpnia na dziedzińcu cerkwi św. Jana Klimaka rozstrzelany został m.in. proboszcz prawosławnej parafii, archimandryta Teofan, oraz inni duchowni, chórzyści i mieszkańcy parafialnego domu przy ul. Wolskiej. Przy pobliskim wale for­te­cz­nym zamordowano z kolei blisko 60 polskich cywilów wyciągniętych z podziemi cerkwi. Wśród setek ofiar rozstrzelanych w rejonie cmentarza prawosławnego znalazło się ponadto szesnastu „gra­na­to­wych policjantów” z XXII komisariatu (byli oni współpracownikami Podziemia). W kolejnych tygodniach cmentarz nadal służył Niem­com jako miejsce egzekucji i palenia zwłok.
  • kościół św. Wawrzyńca (ul. Wolska 140A) – egzekucje odbywały się w przykościelnym ogrodzie oraz na terenie świątyni. Między 5 a 8 sierpnia zamordowano w tym rejonie kilkaset mężczyzn, kobiet i dzieci. W gronie ofiar znaleźli się m.in.: proboszcz tamtejszej parafii, ks. Mieczysław Krygier (zabity przy ołtarzu w czasie od­pra­wia­nia mszy), zakrystian Antoni Wójcicki, żona Kazimierza Fra­na­sz­ka, Janina, wraz ze swoim półtorarocznym synem, ranni z punktu sanitarnego znajdującego się w podziemiach kościoła, około 15 piekarzy przyprowadzonych z ul. Redutowej. Niemieccy żołnierze oszczędzili jedynie kilkunastoosobową grupę cywilów ukrywających się w podziemiach kościoła, w której znajdował się 63-letni biskup Karol Niemira (ten ostatni został jednak dotkliwie pobity). Budynek kościoła zaczął wkrótce służyć jako punkt zborny dla wypędzanej ludności dzielnicy

5 sierpnia ofiarą rzezi padli także pacjenci i personel wolskich szpitali. We wczesnych godzinach popołudniowych żołnierze niemieccy wkroczyli na te­ren Szpitala Wolskiego przy ul. Płockiej 26. Dyrektora placówki, dr. Józefa Piaseckiego, a wraz z nim pediatrę prof. Janusza Zeylanda i szpitalnego kapelana ks. Kazimierza Ciecierskiego, zaprowadzono do dyrektorskiego gabinetu, gdzie zostali zamordowani strzałami w głowę. Niemcy zastrzelili także kilku rannych leżących w szpitalnej piwnicy. Kilkuset pacjentów oraz większość członków personelu szpitalnego wyprowadzono na ulicę, us­ta­wio­no w kolumnę i pod eskortą skierowano do hal warsztatów ko­le­jo­wych przy ul. Moczydło. Niemal wszystkich mężczyzn przyprowadzonych ze Szpitala Wolskiego rozstrzelano jeszcze tego samego dnia przy pobliskim wiadukcie kolejowym. Likwidacja Szpi­ta­la Wolskiego przyniosła łącznie po­nad 360 ofiar. W gronie zamordowanych znalazło się 60 pracowników szpi­ta­la, w tym sześciu lekarzy, oraz 300 pacjentów.

Między godziną 16:00 a 19:00 w ręce Niemców wpadł kompleks budynków przy zbiegu ulic ul. Leszno i Karolkowej, w którym mieścił się Szpital św. Łazarza. Oprócz pacjentów i członków personelu przebywali tam także krewni chorych lub pracowników, których najście Niemców zastało na terenie placówki. Szukali tam również schronienia liczni mieszkańcy oko­licz­nych domów, którzy mieli nadzieję, iż chroniony przez prawo wojenne budynek zapewni im bezpieczeństwo. Żołnierze podpalili jednak szpital, a większość przebywających w nim Polaków rozstrzelali lub wymordowali za pomocą granatów. Część ofiar poniosła śmierć w płomieniach. W cza­sie likwidacji szpitala miały także miejsce przypadki gwałtów na kobietach. Liczba ofiar masakry dokonanej przez Niemców w Szpitalu św. Łazarza jest szacowana na ok. 1200 osób. W gronie zamordowanych znalazło się m.in. jedenaście sanitariuszek z patrolu sanitarnego Obwodu AK „Wola” (w tym dziesięć nastoletnich harcerek z drużyny im. Emilii Plater), a także co najmniej siedem sióstr benedyktynek pełniących posługę w szpitalu. W Szpi­talu św. Łazarza zginęło również około 40 rannych żołnierzy AK.

5 sierpnia w godzinach popołudniowych na stanowisku dowodzenia Reinefartha pojawił się przybyły z Sopotu SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski, który przejął dowodzenie nad siłami wyznaczonymi do stłumienia powstania.

W związku z planami wysiedlenia ludności Warszawy neogotycki kościół św. Wojciecha przy ul. Wolskiej 76 został zamieniony na punkt zborny, w którym polska ludność miała oczekiwać na transport do obozu przej­ścio­we­go w Pruszkowie. Według danych niemieckich tylko między 6 a 10 sierpnia przez kościół przeszło około 90 tys. wysiedleńców. Panujące w kościele warunki były fatalne – panował ogromny tłok, brakowało wody, żywności oraz pomocy lekarskiej dla rannych i chorych. Wysiedleńcy byli zmuszeni załatwiać potrzeby naturalne wewnątrz kościoła. Uwięzionych w kościele Polaków traktowano przy tym z wielką brutalnością. Na porządku dziennym było bicie, szykanowanie oraz grabież. Młode kobiety i dziewczęta były uprowadzane z gmachu i gwałcone. W pierwszych ty­go­d­niach powstania w okolicach kościoła rozstrzelano co najmniej 400 mężczyzn wyciągniętych z tłumu uchodźców. Miały także miejsce wypadki, gdy zatrzymanych mężczyzn wykorzystywano w charakterze „żywych tarcz” osłaniających natarcie niemieckich czołgów. W czasie rzezi Woli śmierć poniosło trzech księży pełniących posługę w kościele.

Polska ludność cywilna prowadzona ul. Wolską do kościoła św. Wojciecha
Polska ludność cywilna prowadzona ul. Wolską do kościoła św. Wojciecha

6 sierpnia za­mor­do­wa­no na Woli o­ko­ło 10 tys. Po­la­ków. Ofiarą ma­sa­kry padli m.in. mie­szkań­cy zdo­by­tych tego dnia do­mów przy u­li­cach Chłodnej, Le­sz­no, To­wa­ro­wej i Żelaznej. Ko­n­ty­nu­o­wa­no tak­że masowe ro­z­strze­li­wa­nie cywilów w opanowanych u­p­rze­d­nio kwa­r­ta­łach Woli. Zbiorowym egzekucjom nadal towarzyszyły gwałty, grabieże i palenie domów. Oszczędzone kobiety i dzieci gnano płonącymi ulicami do kościoła św. Wojciecha.

6 sierpnia głównym miejscem kaźni stał się skład maszyn rolniczych fabryki Kirchmajera i Marczewskiego (ul. Wolska 79/81). Prawdopodobnie rozstrzelano tam tego dnia blisko 2 tys. mieszkańców Woli. W gronie ofiar znaleźli się m.in. mieszkańcy domów przy ulicach Krochmalnej, Płockiej i Towarowej oraz około 50 Żydów greckich, węgierskich i rumuńskich z obozu KL Warschau przy ul. Gęsiej, uwolnionych dzień wcześniej przez żołnierzy AK. W nocy 5/6 sierpnia na terenie składu zamordowano także ponad 20 zakonników przyprowadzonych z klasztoru oo. redemptorystów przy ul. Karolkowej 49. (łącznie w czasie rzezi Woli zginęło 30 re­dem­p­to­ry­s­tów z klasztoru przy ul. Karolkowej – w tym 15 ojców, 9 braci koadiutorów, 5 kleryków i 1 kleryk nowicjusz).

Fabryka „Ursus” – miejsce kaźni blisko 6 tys. mieszkańców Woli
Fabryka „Ursus” – miejsce kaźni blisko 6 tys. mieszkańców Woli

Tego dnia masowe egzekucje mieszkańców Woli były prze­pro­wa­dza­ne przez Niemców również w fabryce Franaszka, w okolicach kościoła św. Wa­w­rzy­ń­ca oraz w okolicach kla­sz­to­ru redemptorystów przy ul. Karolkowej.W pobliżu Szpitala Wolskiego rozstrzelano na­to­miast kilkuset wziętych do nie­wo­li powstańców oraz o­so­by uznane za powstańców – w tym wiele dzieci oraz mło­do­cia­nych w wieku od 12 do 16 lat. Z kolei około godziny 15:00 lub 16:00 Niemcy oraz żołnierze jednego z batalionów azerbejdżańskich wtargnęli do Szpitala Karola i Marii przy ul. Leszno 136. Szpital został spalony, a od 100 do 200 ciężko rannych i chorych zostało zamordowanych. W gronie ofiar znalazło się co najmniej dwadzieścioro dzieci oraz pewna liczba rannych żołnierzy AK. Likwidacji szpitala towarzyszyły grabież oraz gwałty na ko­bie­tach.

Dzielnica była zasłana dziesiątkami tysięcy trupów. Chcąc zapobiec wy­bu­cho­wi epidemii oraz zatrzeć ślady zbrodni, Niemcy utworzyli 6 sie­r­p­nia tzw. Verbrennungskommando. Było ono złożone z ok. 100 młodych i silnych polskich mężczyzn, których wyłączono z grona mordowanej lud­ności Woli, a następnie zmuszono do pracy przy uprzątaniu i paleniu zwłok.

6 sierpnia z kościoła św. Wojciecha skierowano pierwszy transport do obozu przejściowego w Pruszkowie. Znalazło się w nim około 5 tys. ocalałych z rzezi mieszkańców Woli, którzy pieszo musieli pokonać blisko piętnastokilometrową trasę. Transport dotarł do obozu 7 sierpnia w go­dzi­nach porannych.

7 sierpnia oddziały niemieckie dopuściły się szeregu mordów na miesz­kań­cach Woli oraz zachodnich kwartałów Śródmieścia Północnego. Na trasę niemieckiego natarcia spędzono setki mężczyzn, których zmuszono do usuwania barykad i gruzu oraz osłaniania swoimi ciałami natarcia nie­mie­c­kich czołgów. Jeszcze tego samego dnia większość zakładników została rozstrzelana. Jednym z głównych miejsc kaźni stały się Hale Mi­row­skie, gdzie między 7 a 8 sierpnia rozstrzelano ok. 700 osób. Niemcy kon­ty­nu­o­wa­li także egzekucje na opanowanych w poprzednich dniach terenach Woli – m.in. w okolicach kościoła św. Wawrzyńca. Antoni Przygoński oceniał, że 7 sierpnia zamordowano na Woli ok. 3800 Polaków.

Trwało jednocześnie wysiedlanie ludności stolicy. Płonącymi ulicami, wśród stosów trupów, tysiące mieszkańców Woli, Powiśla i Śródmieścia Północnego pognano do kościoła św. Wojciecha, a stamtąd na Dworzec Zachodni lub do Włoch, skąd wysiedleńcy byli następnie wywożeni do obozu w Pruszkowie. Towarzyszyła temu masowa grabież oraz gwałty na kobietach i dziewczynkach. Niemieccy żołnierze wyciągali mężczyzn i chłop­ców z tłumu uchodźców, po czym na miejscu ich rozstrzeliwali. Praw­do­po­dob­nie 7 sierpnia zginął w ten sposób ks. płk Tadeusz Jachimowski ps. „Budwicz”, naczelny kapelan Armii Krajowej. Nagminnie mordowano także osoby ranne, chore i niedołężne, które opóźniały marsz lub nie miały siły iść dalej.

W czasie powstania warszawskiego przez Wolę wiódł najważniejszy szlak, którym Niemcy wyprowadzali z miasta polską ludność cywilną. Wygnańców zazwyczaj prowadzono ulicami dzielnicy do kościoła św. Wojciecha, po czym po krótkim postoju wywożono przez Dworzec Zachodni do obozu prze­j­ścio­we­go w Pruszkowie.

Ponadto 8 sierpnia przy oddziałach Grupy Bojowej „Reinefarth” zaczęła działać specjalna jednostka niemieckiej policji bezpieczeństwa – tzw. Einsatzkommando der Sicherheitspolizei bei der Kampfgruppe Reinefarth (znane także jako Sonderkommando „Spilker”). Zadaniem jednostki, na której czele stał SS-Hauptsturmführer Alfred Spilker, było przeprowadzanie selekcji wypędzanej ludności Warszawy poprzez wyławianie z tłumu i li­kwi­da­cję osób uznanych za „niepożądane”

Sonderkommando „Spilker” ulokowało się na plebanii kościoła św. Wojciecha. Członkowie jednostki przeprowadzali selekcję wysiedleńców w różnych punktach zbornych na terenie miasta. Egzekucji „osób nie­po­żą­da­nych” dokonywano natomiast przede wszystkim na placu Miejskich Za­kła­dów Opałowych przy ul. Okopowej 59 na Woli, położonym naprzeciwko zakładów garbarskich Pfeiffera.

Fabryka Pfeiffera nie była jednak jedynym miejscem na Woli, gdzie mor­do­wa­no „wyselekcjonowanych” wysiedleńców z Warszawy.

  • miejscem licznych egzekucji stały się ruiny gimnazjum kupieckiego Roeslerów przy ul. Chłodnej 33. Członkowie Ver­bren­nungs­ko­m­man­do wielokrotnie byli świadkami, jak wywożono tam na stracenie osoby wyselekcjonowane na punkcie zbornym w kościele św. Wojciecha. Między innymi na początku września 1944 rozstrzelano w ruinach szkoły około 200 mieszkańców Starego Miasta (w tym pewną liczbę Żydów).
  • na prawosławnym cmentarzu przy ul. Wolskiej rozstrzeliwano pol­skich cywilów wyselekcjonowanych w rejonie kościoła św. Wa­w­rzyń­ca. Z obserwacji członków Verbrennungskommando wynikało, że mordowano tam zazwyczaj osoby starsze, chore, niedołężne, a także dzieci – odłączane od tłumu uchodźców pod fałszywym pretekstem, iż zostanie im zapewniony transport samochodami na Dworzec Zachodni. Jeden z ocalałych członków Ver­bren­nungs­kom­man­do twierdził także, iż uczestniczył w pochówku kilkuset cywilów ze Śródmieścia, którzy ufając niemieckim ulotkom przeszli do­bro­wol­nie na drugą stronę frontu i zostali rozstrzelani na terenie nek­ro­po­lii.
  • 8 sierpnia 1944 na domu nr 54 przy ul. Bema, leżącym na tzw. posesji Kosakiewicza, wywieszono flagę Czerwonego Krzyża. Miał tam także zawisnąć napis informujący, iż w budynku znajduje się „azyl dla osób starszych i słabych”. Wkrótce niemieccy żandarmi zgromadzili w budynku ok. 100 osób cywilnych – starców, osoby kalekie, dzieci, kobiety w ciąży. 11 sierpnia Niemcy zabili deskami okna i drzwi domu, po czym podłożyli ogień. Wszyscy uwięzieni zginęli w płomieniach lub od niemieckich kul.
  • 10 sierpnia 1944 przy Fabryce Makaronu i Sztucznej Kawy „Bramenco” rozstrzelano 20 mężczyzn i kobiet wyciągniętych z tłumu uchodźców. Jeszcze tego samego dnia na podwórzu domu przy ul. Wolskiej 26 rozstrzelano ponad dwudziestoosobową grupę mężczyzn i chłopców. W obu przypadkach egzekucję zarządził czło­nek Sonderkommando „Spilker”, podoficer nazwiskiem Müller.
  • wielokrotnie zbiorowe i indywidualne egzekucje, których ofiarą pa­da­li cywile wypędzani z Warszawy, miały miejsce na ul. Żelaznej – w szczególności w pobliżu skrzyżowania z ulicami Chłodną i E­lek­to­ral­ną. Tylko 2 września 1944 miało tam zostać rozstrzelanych od 90 do 170 osób, a 23 września – kolejnych 350.
  • 16 września przy ul. Leszno żołnierze niemieccy rozstrzelali około 30 cywilów pędzonych ze Starego Miasta w kierunku kościoła św. Wojciecha.

Eksterminacja ludności Woli dokonana przez oddziały Reinefartha i Dir­le­wan­ge­ra była bezpośrednim następstwem oraz wykonaniem roz­ka­zów Hitlera i Himmlera, nakazujących zburzenie Warszawy i wy­mor­do­wa­nie wszystkich jej mieszkańców. Szymon Datner określił rzeź Woli jako „jedną z najkrwawszych kart w dziejach martyrologii narodu pol­skie­go”. Norman Davies uznał natomiast 5 i 6 sierpnia 1944 za „dwa najczarniejsze dni w historii Warszawy”. Zdaniem Piotra Gursztyna rzeź Woli była prawdopodobnie największą jednorazową masakrą ludności cywilnej dokonaną w Europie w czasie II wojny światowej, a zarazem prawdopodobnie największą w historii pojedynczą zbrodnią popełnioną na narodzie polskim.